W czym artysta zawsze poprzedza analityka
„Ja to ktoś inny”, pisał Arthur Rimbaud, który usiłował wynaleźć język zdolny sprawić, by wybrzmiał jego krok na ziemi, nic sobie nie robiąc z granic; język stworzony ‘po to, żeby chodzić’ oraz zdolny jak powiadał „rozpędzić czary zgromadzone nad moim mózgiem”. Jak lepiej uzmysłowić tym, którzy dziś troszczą się o szczelność naszych granic, że obce znajduje się w sercu naszego życia psychicznego?
O ile „obce” z reguły oznacza coś, co nie jest swoje, to jednak Freud wydobył na jaw, że obcość kryje w sobie najbliższe i najbardziej nieoczekiwane odbicie siebie (sich) w szybie pociągu, skąd wyłania się nagle nieznane, które naraża na bycie nagle skonfrontowanym z tym, co przygodne w tej niepokojącej obcości.
Praktyka poetycka, praktyka litery, nieustannie dowodzą, że w erze nauki arsenał środków, jakimi posługują się poemat czy literatura jest stale uzupełniany o nowe wynalazki, podobnie zresztą, jak arsenał nieświadomego. Poeta bowiem zawsze jest po trosze wieszczem, z tej racji, że jego ucho otwiera się na próg wyłaniania się mowy owo miejsce, gdzie wołamy rzeczy jeszcze przed ich nazwaniem, i gdzie brzmi coś innego niż sens.
Celem naszej konferencji jest naświetlenie pewnych nader aktualnych kwestii w oparciu o pracę kliniczną inspirowaną psychoanalizą i o dzieła artystów języka. Busolą będzie dla niej to zdanie Freuda powtórzone przez Lacana, że w swej dziedzinie „artysta zawsze wyprzedza psychoanalityka”.
Philippe Lacadée