Janusz Kotara “Odpowiedź psychoanalizy”
JANUSZ KOTARA
ODPOWIEDŹ PSYCHOANALIZY
1.
Kilka miesięcy temu opinia publiczna została poruszona wiadomością o nadużyciach w ramach działań zawodowych jednego z powszechnie znanych terapeutów. Również w naszym gronie, osób zajmujących się psychoanalizą lacanowską, wspomniane wydarzenia wywołały wewnętrzną dyskusję, toteż zdecydowaliśmy się zabrać głos[1] – wyrażający stanowisko zgodne z nauczaniem Szkoły, u podstaw której leży nauczanie Jacques’a Lacana[2] –odnosząc się zarówno do problemów kompetencji zawodowych i związaną z tym, nieodłącznie, kwestią etyki, jak i do pewnych głosów zamieszczonych na łamach prasy prezentujących w różny, czasem mylny, sposób stanowisko psychoanalizy.
2.
To co od razu rzuca się w oczy, to fakt, że psychoterapeuci w swoich wypowiedziach skłonni są przypisywać psychoanalizie – (metodom jej pracy, „technicznemu i teoretycznemu oprzyrządowaniu”, standardom i zasadom, celom terapeutycznym, itp.) – szereg właściwości, które z miejsca pozwalają psychoanalizę oswoić, a następnie przeciągnąć ją na stronę psychoterapii. W gruncie rzeczy psychoanaliza to jedynie pogłębiona psychoterapia – taki oto wniosek nasuwa się po lekturze tych wypowiedzi. Ale czy tak jest w istocie? Czy to samo jest przedmiotem psychoanalizy i psychoterapii? Czy formację psychoanalityka buduje się na tej samej drodze co formację psychoterapeuty? Czy struktura związku analizant – analityk jest chociażby odrobinę zbliżona do relacji pacjent/klient – psychoterapeuta? Czy gwarancje jakie daje Szkoła lacanowska[3] w zakresie własnej analizy przyszłego psychoanalityka, a następnie prowadzonej przez niego praktyki, mają ten sam status co wieloetapowa procedura licencjonowania i certyfikowania psychoterapeutów?
Tego typu pytania można by mnożyć. Mają one swoją wagę, jako że za każdym razem odnoszą się do losów analizy czy też psychoterapii konkretnej osoby: kogoś kto prosi o pomoc, decyduje się na terapię, domaga się analizy. Chcielibyśmy odpowiedzieć na te pytania mając na horyzoncie odniesień ton wspomnianych już artykułów, w których z troską i niepokojem został poruszony aspekt możliwych, niekiedy wręcz nieuniknionych, zagrożeń jakie może generować proces terapii; zagrożeń, wobec których rygor standardów i zasad nierzadko okazuje się być niewystarczający. (W tym miejscu sygnalizujemy jedynie, że w ramach psychoanalizy – w ujęciu Lacana – pojęcie standardów jest poddane zasadniczej krytyce, jako że jest niewystarczające, jeśli chodzi o kwestię etyki, jak również dlatego, iż „idzie poza drogą”, jeśli chodzi o prowadzenie psychoanalizy danego analizanta).
3.
To co psychoterapeutom pozwala ustawić psychoanalizę w tym samym szeregu co psychoterapię to fakt, że obie te dziedziny są praktykami mówienia. Oznacza to, że mówienie jest medium, dzięki któremu proces analizy czy psychoterapii jest w ogóle możliwy. (Dotyczy to również metod pracy z ciałem, które z konieczności muszą być poprzedzone wyartykułowaniem przez pacjenta danego problemu, nad którym chciałby pracować, etc.). Z drugiej strony, może się wydawać, że zarówno proces psychoanalizy jak i psychoterapii dokonuje się w oparciu o dualną strukturę relacji: analizant – psychoanalityk, pacjent – psychoterapeuta. (Dotyczy to również psychoterapii grupowej, gdzie mnogość wydawałoby się możliwych i krzyżujących się relacji daje się zredukować do wielości relacji dualnych).
Jeśli chodzi o psychoterapię to, faktycznie, nie sposób nie mówić o niej nie posługując się pojęciem relacji dualnej. Możemy zatem mówić o stronie pacjenta i stronie terapeuty. Co robi pacjent? Upraszczając, mówi o swoich problemach, cierpieniu, symptomach, itp. Za pomocą dobieranych słów stara się formułować przekaz o tym, jak on sam siebie widzi. Temu procesowi towarzyszy przekonanie, że to co o sobie mówi, jest identyczne z nim samym. Tak więc za pomocą mówienia pacjent podsuwa terapeucie szereg wyobrażeń odnośnie samego siebie, szereg identyfikacji, których sumę w psychoanalizie nazywamy ego. I tym właśnie zajmuje się psychoterapia, to znaczy uzupełnianiem deficytów ego, poszerzaniem możliwości ego, korektą ego, mediacją między ego i światem, etc. Działa zatem na polu wyobrażeniowym.
A czym zajmuje się psychoanaliza? Można by podać kilka odpowiedzi na to pytanie; żeby jednak nie komplikować wywodu odpowiemy, że nieświadomością, to znaczy takim obszarem ludzkiego doświadczenia, który – z racji tego, że odnosi się do seksualności, do kwestii różnicy płci, do związku z Innym (który zawsze jest inną płcią): w konsekwencji do związku społecznego – dotyczy każdego. Nieświadomość każdemu daje się we znaki: stale naciska, zakłóca, zaburza tak zwane normalne życie. Psychoanaliza zajmuje się tymi anormalnymi, rozstrajającymi czynnikami. Ma terminy, by je nazwać i zasady, by nad nimi pracować. Nie czyni przy tym z rzeczywistości wspólnej punktu odniesienia, nie odwołuje się do pojęcia normy psychicznej, czy zdrowia psychicznego. Należy, jednakże, w tym miejscu podkreślić, że nieświadomość w ujęciu Lacana nie jest (jak to się zazwyczaj sądzi) ani zbiornikiem groźnych afektów, ani miejscem gdzie drzemią zwierzęce instynkty, ani składnicą horrendalnych wyobrażeń odnośnie danej osoby. Nieświadomość jest strukturą; działa i produkuje swoje efekty jak mowa, zatem w oparciu o prawa i logikę „elementów składowych” mowy. Nieświadomość, mówimy również, to niewiedziana wiedza (jednak możliwa do odzyskania dzięki psychoanalizie) odnośnie sposobu, w jaki każdy człowiek z osobna właśnie tak, a nie inaczej układa swoje bycie w świecie; sposobu, w jaki czerpie jouissance[4] w swoim życiu. To co odnosi się tylko i wyłącznie do jouissance nazywamy podmiotem nieświadomości – i tym zajmuje się psychoanaliza.
W tym aspekcie możemy powiedzieć, że podstawową zasadą pracy psychoanalityka jest umiejętność uchwycenia w mówieniu analizanta tego, co odnosi się do podmiotu, co reprezentuje ów podmiot – i nie mylenia tego z funkcją ego, z funkcja „ja”. Analityk musi umieć odróżniać rejestr wyobrażeniowego, w którym układa się ego, rejestr symbolicznego, który dotyczy zasadniczo mówienia oraz rejestr realnego odnoszący się do jouissance podmiotu, odnoszący się do tego co w ludzkim doświadczeniu jest nie do pomyślenia i nie do nazwania, a przez co jest tak nieznośne i nieodwołalne. Analityk powinien chwycić jak te rejestry między sobą się zawiązują, jakie efekty produkują i jaki symptom to zawiązanie podtrzymuje. Tylko w oparciu o te rozróżnienia psychoanalityk jest w stanie orientować się w swojej praktyce, a więc:
– rozpoznać strukturę podmiotu,
– prowadzić analizę zgodnie ze strategią psychoanalityczną,
– rozpoznawać kluczowe momenty w przebiegu danej analizy,
– umieć rozpoznawać, w jakim momencie kończyć daną sesję
– umieć rozpoznawać, kiedy następuje logiczny koniec analizy,
– etc.
Co analitykowi pozwala zająć miejsce analityka; miejsce w sensie funkcji? Tej funkcji, która jest absolutnie szczególna, nieobecna w codziennym ludzkim doświadczeniu; doświadczeniu, które jest oparte na wyobrażeniowych relacjach dualnych. Pozwala na to coś, co w polu psychoanalizy, nazywamy pragnieniem analityka. Mówiąc najprościej jest to pragnienie, które jest poza osobistymi, podmiotowymi pragnieniami osoby analityka. Pragnienie każdego człowieka – czyli to co go porusza w jego codziennym życiu, co prowadzi go do podejmowania konkretnych działań, decyzji, wyborów małych i dużych, co powoduje jego cierpienie i jego radości – to pragnienie jest pragnieniem fantazmatycznym. Jest ono uruchamiane i krąży wokół przedmiotu (obiektu) – przyczyny pragnienia. To właśnie dzięki własnej analizy prowadzonej do jej logicznego końca, – to znaczy do momentu przekroczenia fantazmatu pojmowanego jako matryca ustalająca sposób, w jaki każdy podmiot realizuje swoją jouissance, – analityk z jednej strony rozwiązuje to, co osobiste, z drugiej strony konstatuje, że to, co zaczyna nim kierować to pragnienie analityka. Proces ten trwa wiele, wiele lat, podobnie jak proces superwizji, które są nieodłącznym elementem składowym w ramach procesu formowania analityka. Bez przekroczenia fantazmatu – funkcjonowania którego logika świadomego myślenia nie jest w stanie rozpoznać – bez odseparowania się od przedmiotu (obiektu), wokół którego krąży pragnienie podmiotu, wszystko to co jest z porządku podmiotowej jouissance, czy to terapeuty czy „analityka”, będzie zaburzać proces psych… W skrajnym przypadku natkniemy się na całe spektrum „powikłań”, w których pacjent staje się przedmiotem w fantazmacie swojego terapeuty: od sympatii, poprzez zauroczenie, skończywszy na zawiązywaniu intymnych relacji.
Wymóg własnej analizy prowadzonej do jej logicznego końca umożliwia analitykowi w strukturze związku: analizant – analityk zawieszenie funkcji podmiotu i zajęcie miejsca, z którego działa tylko i wyłącznie funkcja analityka. Inaczej mówiąc w strukturze relacji analitycznej nie ma miejsca na podmiot analityka z jego podmiotowym pragnieniem, z jego podmiotową jouissance, z jego osobistymi relacjami. Dopiero podtrzymanie takiej struktury (która nie jest strukturą dualną chociażby z samego faktu, że po stronie pacjenta rozróżniamy miejsce podmiotu i miejsce ego) może gwarantować, że proces psychoanalizy nie będzie wikłany w „osobiste kwestie” analityka. A ponieważ „nie ma obecnie konieczności robienia własnej analizy, by robić psychoterapię”[5]; terapeuta – jako że nie rozliczył się z własnej nieświadomości – jest nieustannie osobiście wikłany „w dynamikę relacji z pacjentem, a jego praca jest pracą wysokiego ryzyka”[6].
4.
Temu ryzyku mają zapobiec standardy i zasady dotyczące własnej terapii szkoleniowej, prowadzonej przez siebie praktyki, dalszego kształcenia, etc.
W psychoanalizie lacanowskiej odróżniamy standardy od zasad. Mówimy: psychoanaliza jest praktyką bez standardów, ale nie bez zasad. Na czym polega różnica?
Zasady wynikają z uchwycenia i wypracowania podstaw odnoszących się do odkryć, których dostarcza klinika psychoanalizy. Standardy, natomiast, to artefakt – zespół sztucznych i arbitralnych procedur, nakazów i zakazów, które pojawiają się na miejscu braku podstaw, które dawałyby oparcie danej praktyce psych…Można również zaryzykować stwierdzenie, że standardy pojawiają się tam, gdzie nie ma zasad, albo gdzie te zasady zostały rozmyte. Stąd też, przykładowo:
– wobec braku opracowania problematyki końca danej terapii ustala się, w ramach tak zwanego kontraktu terapeutycznego, kryteria ilościowo-czasowe (określona ilość sesji w określonym czasie),
– wobec pomijania, a w konsekwencji nie rozwiązania, kwestii jouissance terapeuty, wprowadza się rygorystyczne zakazy kontaktowania się poza gabinetem ze swoimi pacjentami,
– wobec błędnie ujmowanego statusu mówienia i mowy oraz nierozpoznania zasady reprezentacji podmiotu, stosuje się interpretacyjne gadulstwo terapeuty stające się asumptem do tworzenia przez pacjenta kolejnych identyfikacji, w które przyoblecze się jego bycie, gdy tymczasem interpretacja w psychoanalizie jest „cięciem” w dyskursie, które podkreśla pragnienie podmiotu,
– z racji wrzucania do jednego worka z napisem „ja” zarówno podmiotu jak i ego pacjenta standaryzuje się czas trwania sesji terapeutycznej do określonej ilości minut, gdy tym czasem seansem analitycznym powinien rządzić czas logiczny,
– etc.
Zasady w psychoanalizie odnoszą się zatem do tego, co wcześniej zostało nazwane medium, czyli do mówienia. Czy to będzie sławetna zasada „wolnych skojarzeń” wprowadzona przez Freuda, czy to zasada „mów cokolwiek” (gdyż nieświadomość i tak znajdzie sobie drogę do artykulacji swojej wiedzy i odciśnie się na twoim mówieniu wbrew twoim intencjom), czy to zasada „zamkniętych ust (milczenia) analityka”, czy też zasada „neutralnej życzliwości” – wszystkie one odnoszą się do mówienia, które produkuje określone efekty.
5.
Obszernym, niezwykle istotnym problemem do poruszenia, jest kwestia gwarancji. Gwarancje, które daje Szkoła lacanowska, są nierozerwalnie związane z etyką psychoanalizy, a więc z pragnieniem analityka. W Szkole każdy analityk, czy to początkujący, czy doświadczony, autoryzuje sam siebie („Zasada ta jest wpisana w podstawowe teksty Szkoły i decyduje o pozycji psychoanalityka”[7]), to znaczy ma etyczną powinność prezentowania swoje pracy. Czy to będą spotkania kliniczne, czy grupy pracy zwane kartelami, czy wystąpienia podczas Dni naukowych Szkoły, czy publikacje na łamach czasopism wydawanych przez Szkołę, czy prowadzone seminaria, czy korzystanie z superwizji; – wszystko to służy nieustannemu poddawaniu swojej pracy pod dyskusję, pod zakwestionowanie każdemu, kto pracuje w strukturach Szkoły lub kto uczestniczy w różnego rodzaju otwartych, organizowanych przez Szkołę, przedsięwzięciach. Taka otwarta postawa wobec zaświadczania o swoim pragnieniu analityka, wobec prezentowania własnej pracy, jej stylu, podejścia do wszelkich problemów dotyczących psychoanalizy, wyklucza możliwość działania na uboczu, w osamotnieniu, poza możliwością konfrontowania się z tymi, którzy mogli by problematyzować tę pracę. Wyklucza to tym samym postawę klinicysty jako indywidualnego badacza.
Inną ścieżką autoryzacji swojego doświadczenia psychoanalizy, jedyną w swoim rodzaju, jest wypracowana przez Lacana procedura passe (procedura przejścia). Polega ona na tym, że dana osoba (passant) po skończeniu własnej analizy mówi, wybranym przez Szkołę analizantom (którzy są na tym samym poziomie doświadczenia psychoanalitycznego co passant) lub analitykom (passeurs), czym było dla niej doświadczenie analizy. Sednem tej procedury jest danie świadectwa, że dzięki psychoanalizie dokonało się przejście od analizanta do psychoanalityka i zdanie sprawy z tego co dany podmiot, dzięki doświadczeniu własnej analizy, uchwycił z podstawowych kwestii psychoanalizy.
Szkoła nadaje również tak zwane gradusy (stopnie):
– AME (analyste membre de l’École) – Analityka Członka Szkoły (ten gradus jest przyznawany na stałe),
– AE (analyste de l’École) – Analityka Szkoły (ten gradus jest czasowy, przyznawany na trzy lata).
Kolejną istotną zasadą funkcjonowania Szkoły to rotacyjność pełnionych funkcji w strukturach Szkoły i brak hierarchizacji tak charakterystycznej dla struktur i organizacji rządzących się zmodyfikowanym dyskursem mistrza.
Wszystko to, co w tej materii zostało powiedziane powyżej, pokazuje zupełnie inny sposób podejścia do kwestii gwarancji, niż czysto formalne (wystawienie określonego dokumentu czy potwierdzenia) certyfikowanie i licencjonowanie czyjejś praktyki.
Współautorzy: Barbara Kowalów, Agnieszka Kurek, Riccardo Carrabino
Przypisy:
[1] Napisanie tego artykułu poprzedziła dyskusja w gronie członków Koła Warszawskiego Szkoły Europejskiej Psychoanalizy.
[2] Jacques Lacan (1901-1981) – francuski psychoanalityk, odnowiciel i kontynuator myśli Freuda. Od początku lat pięćdziesiątych prowadził coroczne seminaria zebrane w XXVII tomach. Ponadto, kolejne trzy seminaria były publikowane w „Ornicar?” Jest autorem kilkudziesięciu pism opublikowanych w tomach „Écrits” i „Autres écrits” oraz różnych periodykach. Założyciel École Freudienne de Paris (1964).
[3] Szkołę w ujęciu Lacana należy rozpatrywać jako miejsce, gdzie kształci się styl życia, a nie tylko naucza określonej wiedzy, czy umiejętności. Więcej uwag na ten temat: patrz punkt 5 artykułu.
[4] Jouissance – ten termin lacanowski nie sposób przełożyć na język polski za pomocą jednego słowa. Polski odpowiednik „rozkosz” nie oddaje niezwykle istotnego aspektu prawa podmiotu do swojego sposobu jouir, to jest „cieszenia się; a cieszenie się, ze swej strony, nie wyraża wieloznaczności jouissance, która odnosi się również do rozkoszy.
[5] J-A. Miller „Kliważ psychoanalizy i psychoterapii” (tekst ten ukaże się niebawem w 1 nr „Psychoanalizy” – piśmie Koła Krakowskiego i Koła Warszawskiego Szkoły Europejskiej Psychoanalizy).
[6] Fragmenty wypowiedzi W. Eichelbergera zamieszczone w Dużym Formacie Gazety Wyborczej.
[7] J. Lacan „Propozycja o psychoanalityku Szkoły z 9 października 1967 roku”, Autres écrits.